Ciąża, a wiek?
17:00
Hej.
Jedna z moich czytelniczek poprosiła mnie o post o tym jak moją ciążę przyjeli moi bliscy, ludzie z miasta i w ogóle. Więc zacznijmy historię.
W pierwszą ciążę zaszłam jak miałam szesnaście lat. Dowiedziałam się o niej mieszkając z moim wtedy jeszcze chłopakiem w Warszawie. Byłam wtedy bodajże w 5/6 tc. Moja mam dowiedziała się jakieś dwa tygodnie po tym. Nie przyjeła tego za dobrze, ale no cóż mogłam się tego spodziewać. Za to wspierała mnie moja babcia. W dziewiątym tygodniu trafiłam na pierwsze USG, które tylko potwierdziło ciążę. Było to na początku lipca. We wrześniu rozpoczęłam normalnie liceum w Warszawie w klasie biologiczno-chemicznej. Moja wychowawczyni oraz szkolna Pani psycholog bardzo mnie wspierały, pomogły mi nawet powiedzieć klasie o tym, że spodziewam się maluszka. Niestety z przyczyn zdrowotnych i prywatnych przeprowadziłam się z Adrianem do Zambrowa i zaczęłam kończyć szkołę w ZDZ. Nie powiem, że było mi łatwo. Czułam jak patrzą się na mnie ludzie, czułam, że obgadują mnie za plecami, jednak miałam ich gdzieś. Wiedziałam, że ani moja rodzina ani Adrian mnie nie zostawią. Dzięki temu przetrwałam to wszystko. Z znalezieniem lekarza było ciężko, jednak udało mi się i pod swoją opiekę przyjął mnie ordynator odziału ginekologi. Nigdy nie czułam się traktowana podczas wizyt jak dziecko, a normalnie. W końcu nadszedł dzień porodu. Ból złapał mnie w nocy. Nikt nie myślałam, że to już. Ja tylko coś przeczuwałam. Spoglądałam na zegarek licząc co ile mam skurcze. Były bardzo bolesne i regularne. Nie mogłam uleżeć, więc zaczęłam chodzić po mieszkaniu. Tym sposobem obudziłam też moja mamę, która uznała, że lepiej jechać do szpitala, bo to chyba już. Około drugiej w nocy znalazłam się na sali porodowej i do około pory obiadowej leżałam na niej bez żadnych skutków podłączona do KTG. Na obiad zostałam przeniesiona na normalną salę i dostałam lekki posiłek, jednak nie byłam w stanie go spożyć, ponieważ dostałam mocnych skurczy od krzyża. Po chyba dwóch czy trzech godzinach znów powrociłam na salę porodową, tylko z 3 cm rozwarciem. Męczyłam się bardzo, płakałam i krzyczałam na cały (chyba) szpital z bólu. W tym momencie uważałam, że nie chce mieć już więcej dzieci. Dostałam dwie kroplówki, gaz, ale to było na nic. Ostro także wymiotowałam. Około godziny 23 lekarz z pielęgniarkami zadecydowali, że koniec tych męczarni i zaczęli przygotowywać mnie do cesarskiego cięcia. O godzinie 23:40 na świat przyszedł nasz synek Antoś. Niestety pierwszy zobaczył go Adrian. Nie mam do niego o to pretensji, ponieważ z szoku i zmęczenia nie docierało do mnie, że Antoś jest już na świecie. W szpitalu każdy był dla mnie miły ( no może jednej pielęgniarki nie polubiłam z pewnych powodów, ale nie wnikajmy w to). Dwa tygodnie po porodzie Antoś zachorował, jak mogliście na moim blogu przeczytać tutaj. Trafiliśmy wpierw do szpitala w Zambrowie, skąd po dobie zostaliśmy przewiezieni na patologię noworodka w Łomży. Tam lekarze jak i pielęgniarki bardzo mi pomagali przeżyć chorobę Antka, nauczyli mnie jak prawidłowo karmić, trzymać i wielu innych rzeczy. Spędziliśmy tam miesiąc i nigdy nie poczułam, ze traktują mnie inaczej z powodu mojego wieku, wręcz się dziwili jak bardzo sie angażuje i byli dumni, że mimo tego, że jestem młoda tak wiele wiem. Ostatniego dnia ordynator stwierdził, że zachowałam się lepiej niż nie jedna starsza matka. Padło też pytanie o chrzciny. Nie było z tym żadnego problemu, zostałam tylko zapytana kiedy bierzemy ślub. Teraz jestem znów w ciąży. Nie powiem, że ludzie to pochwalają. Gadają bardziej niż przy pierwszej. No cóż mam tylko 18 lat i już dwójkę dzieci, więc nie dziwię się im. Jednak tak jak przy pierwszej ciąży olewam to. To moje życie nie ich. Ja jestem dumna, że jestem mamą dwóch synków. Mam też szczeście, że mam tak cudownego narzyczonego, a już niedługo męża. I w tym miejscu chciałabym mu podziękować. Dziękuję Ci kochanie, że jesteś i że nigdy mnie nie zostawiłeś, nawet w trudnych chwilach <3
Jedna z moich czytelniczek poprosiła mnie o post o tym jak moją ciążę przyjeli moi bliscy, ludzie z miasta i w ogóle. Więc zacznijmy historię.
W pierwszą ciążę zaszłam jak miałam szesnaście lat. Dowiedziałam się o niej mieszkając z moim wtedy jeszcze chłopakiem w Warszawie. Byłam wtedy bodajże w 5/6 tc. Moja mam dowiedziała się jakieś dwa tygodnie po tym. Nie przyjeła tego za dobrze, ale no cóż mogłam się tego spodziewać. Za to wspierała mnie moja babcia. W dziewiątym tygodniu trafiłam na pierwsze USG, które tylko potwierdziło ciążę. Było to na początku lipca. We wrześniu rozpoczęłam normalnie liceum w Warszawie w klasie biologiczno-chemicznej. Moja wychowawczyni oraz szkolna Pani psycholog bardzo mnie wspierały, pomogły mi nawet powiedzieć klasie o tym, że spodziewam się maluszka. Niestety z przyczyn zdrowotnych i prywatnych przeprowadziłam się z Adrianem do Zambrowa i zaczęłam kończyć szkołę w ZDZ. Nie powiem, że było mi łatwo. Czułam jak patrzą się na mnie ludzie, czułam, że obgadują mnie za plecami, jednak miałam ich gdzieś. Wiedziałam, że ani moja rodzina ani Adrian mnie nie zostawią. Dzięki temu przetrwałam to wszystko. Z znalezieniem lekarza było ciężko, jednak udało mi się i pod swoją opiekę przyjął mnie ordynator odziału ginekologi. Nigdy nie czułam się traktowana podczas wizyt jak dziecko, a normalnie. W końcu nadszedł dzień porodu. Ból złapał mnie w nocy. Nikt nie myślałam, że to już. Ja tylko coś przeczuwałam. Spoglądałam na zegarek licząc co ile mam skurcze. Były bardzo bolesne i regularne. Nie mogłam uleżeć, więc zaczęłam chodzić po mieszkaniu. Tym sposobem obudziłam też moja mamę, która uznała, że lepiej jechać do szpitala, bo to chyba już. Około drugiej w nocy znalazłam się na sali porodowej i do około pory obiadowej leżałam na niej bez żadnych skutków podłączona do KTG. Na obiad zostałam przeniesiona na normalną salę i dostałam lekki posiłek, jednak nie byłam w stanie go spożyć, ponieważ dostałam mocnych skurczy od krzyża. Po chyba dwóch czy trzech godzinach znów powrociłam na salę porodową, tylko z 3 cm rozwarciem. Męczyłam się bardzo, płakałam i krzyczałam na cały (chyba) szpital z bólu. W tym momencie uważałam, że nie chce mieć już więcej dzieci. Dostałam dwie kroplówki, gaz, ale to było na nic. Ostro także wymiotowałam. Około godziny 23 lekarz z pielęgniarkami zadecydowali, że koniec tych męczarni i zaczęli przygotowywać mnie do cesarskiego cięcia. O godzinie 23:40 na świat przyszedł nasz synek Antoś. Niestety pierwszy zobaczył go Adrian. Nie mam do niego o to pretensji, ponieważ z szoku i zmęczenia nie docierało do mnie, że Antoś jest już na świecie. W szpitalu każdy był dla mnie miły ( no może jednej pielęgniarki nie polubiłam z pewnych powodów, ale nie wnikajmy w to). Dwa tygodnie po porodzie Antoś zachorował, jak mogliście na moim blogu przeczytać tutaj. Trafiliśmy wpierw do szpitala w Zambrowie, skąd po dobie zostaliśmy przewiezieni na patologię noworodka w Łomży. Tam lekarze jak i pielęgniarki bardzo mi pomagali przeżyć chorobę Antka, nauczyli mnie jak prawidłowo karmić, trzymać i wielu innych rzeczy. Spędziliśmy tam miesiąc i nigdy nie poczułam, ze traktują mnie inaczej z powodu mojego wieku, wręcz się dziwili jak bardzo sie angażuje i byli dumni, że mimo tego, że jestem młoda tak wiele wiem. Ostatniego dnia ordynator stwierdził, że zachowałam się lepiej niż nie jedna starsza matka. Padło też pytanie o chrzciny. Nie było z tym żadnego problemu, zostałam tylko zapytana kiedy bierzemy ślub. Teraz jestem znów w ciąży. Nie powiem, że ludzie to pochwalają. Gadają bardziej niż przy pierwszej. No cóż mam tylko 18 lat i już dwójkę dzieci, więc nie dziwię się im. Jednak tak jak przy pierwszej ciąży olewam to. To moje życie nie ich. Ja jestem dumna, że jestem mamą dwóch synków. Mam też szczeście, że mam tak cudownego narzyczonego, a już niedługo męża. I w tym miejscu chciałabym mu podziękować. Dziękuję Ci kochanie, że jesteś i że nigdy mnie nie zostawiłeś, nawet w trudnych chwilach <3
10 komentarze
:) super post, przeczytałam cały. Zdrowia dla Ciebie i synków<3
OdpowiedzUsuńgratuluję :) najważniejsze to to abyś nie przejmowała się zdaniem innych
OdpowiedzUsuńmasz 18 lat a z pewnością zachowujesz się bardziej odpowiedzialnie niż nie jedna 30-letnia matka...
dobrze że masz takiego wspaniałego narzeczonego który cały czas jest z Tobą i Cię wspiera! gratuluję i pozdrawiam<3
http://karik-karik.blogspot.com/
Trafiłaś na wspaniałych nauczycieli. U nas w gimnazjum zdarzały się dziewczyny, które będąc w ciąży pisały egzaminy. Zdrowia dla Was.
OdpowiedzUsuńMój blog
Mój kanał
FanPage
Najwazniejsze jest to co ty czujesz;) I czego chcesz;)
OdpowiedzUsuńPowodzenia dalej;)\
http://szanujwspomnienia.blogspot.com/
Najważniejsze że układa wam się wszystko i jesteście zdrowi
OdpowiedzUsuńhttp://wchojnacka.blogspot.com/
Nie wyobrażam sobie, jak bardzo zmieniłoby się moje życie w takim wypadku i skłamałabym mówiąc, że to mój wzorzec idealnego życia. Nie zmienia to jednak faktu, że los potrafi przynieść różne niespodzianki. Poradziłaś sobie nadzwyczaj dobrze, zwłaszcza zważywszy na fakt, że trzy czwarte świata było przeciwko Tobie, a jako dość młoda osoba nie byłaś w stanie tak łatwo wziąć tego na klatę. To cudowne, że pokochałaś swoje szkraby:) Ludzie będą gadać, trudno, niech gadają. To Ty masz być szczęśliwa. Poza tym masz duży skarb w postaci mężczyzny - bo tak, to już wtedy był mężczyzna - który nie uciekł i zaopiekował się Wami. Mało kto byłby do tego zdolny. Gratuluję i życzę szczęścia!
OdpowiedzUsuńGratuluję, nie ma co przejmować się opinią innych ludzi, bo oni życia za Ciebie nie przeżyją, a ty się ciesz tym co masz, bo masz już bardzo dużo.
OdpowiedzUsuńObserwuję Twojego bloga i zapraszam do siebie!
http://adellaidee.blogspot.com/
Zawsze byłam ciekawa jak to wygląda z perspektywy właśnie dziewczyny która bardzo młodo urodziła dziecko. Naprawdę szacun że miałaś w dupie ludzi :)
OdpowiedzUsuńZdrówka dla całej rodziny :)
http://magdelblog.blogspot.com/
Podziwiam każdą nastoletnią matkę. Ludzie krzywo patrzący na takie osoby chyba nie zdają sobie sprawy z tego, jakie to jest obciążenie psychiczne. Nie powiem, że Ci zazdroszczę, bo sama jeszcze długo nie zdecyduję się na dziecko, jednak gratuluję podejścia. I czytając to czułam dumę, że są jeszcze ludzie, którzy pomimo młodego wieku zdają sobie sprawę z tego, że dziecko to nie zabawka. Fajna z Ciebie dziewczyna, wgl z Ciebie i Twojego chłopaka fajni ludzie - nawet nie jestem w stanie wyobrazić sobie, jaka to odpowiedzialność mieć dwójkę dzieci, a Wy mimo młodego wieku wzięliście to na klatę :) Buziaki dla Ciebie, Twoich synków i narzeczonego. Dużo szczęścia i wytrwałości Wam życzę, z całego serca!
OdpowiedzUsuńKochana <3 dziekuje za cieple slowa
Usuń