Osoby dorosłe nie raz cierpią na tak zwany spadek energii. Chyba tak naprawdę nie ma osoby, której chociaż raz taki dzień bez energii nie dopadł. Dzieci też to spotyka. Większość rodziców się wtedy cieszy, bo mogą sobie trochę odpocząć, ale niestety takie spadki energii nie są dobre. Czasami to tylko przemęczenie i potrzeba odpoczynku, ale częściej za mała ilość potrzebnych organizmowi witamin. Niestety nie wszystkie witaminy jest łatwo przyswoić z posiłków. Są także dzieci, które ogólnie mają trudność z przyswajaniem tych pozytywnych witaminek, a te nie potrzebne, które tworzą choroby, przyswajają z łatwością. Jak więc pomóc naszym pociechom, by takie spadki energii występowały rzadko?


Możemy wspomóc organizm naszego dziecka, podając mu witaminy. Ja tym razem postawiłam na Visolvit Junior o smaku truskawkowym. Jest to produkt, który możemy podawać dziecku już od trzeciego roku życia. Zestaw zawiera trzydzieści saszetek. W każdej z nich znajduje się codzienna dawka witamin jak np. A, D, C, B6, B12.


Visolvit Junior to nic innego jak musujący proszek do rozrobienia z wodą. Tak przygotowany napój jest bardzo smaczny. Dzieci bardzo chętnie go piją. Nawet sami się upominają o porcję witamin. Są dni, że błagają, by przygotować im jeszcze jeden napój, ale jestem stanowcza. Wiem, że z witaminami nie powinno się także przesadzać. Je też można przedawkować.


Uwierzcie mi, że te witaminy naprawdę działają. Mój starszy synek często miewał swoje gorsze dni, był ospały, marudny, nie miał ochoty do zabawy. Teraz widzę poprawę. Częściej się śmieje, ma ochotę wychodzić na plac zabaw, bawić się z innymi dziećmi. Zmianę tę zauważyłam, odkąd  podaje chłopcom te witaminy. Mam nadzieje, że stan też utrzyma się także w przerwie w ich podawaniu, bo wiadomo, że nie będę dawać chłopcom ich non stop. Co do składu to nie pasuje mi w nim tylko cukier, ale jakoś to przeżyłam. Mogę wam szczerze polecić Visolvit Junior. Zresztą zobaczcie na poniższych zdjęciach sami, ile energii daje ten produkt.

Można powiedzieć, że książki z wątkiem kryminalnym nie są zbytnie moją bajką. Sięgam po nie bardzo rzadko, ale najczęściej mi się podobają. Kiedy usłyszałam, że z tego gatunku wyjdzie nowa książka "Remedium" autorstwa Radosława Rutkowskiego pomyślałam: "Czemu by po nią nie sięgnąć?" I tak zaraz po premierze znalazła się ona w moim domu.

Cześć.

Dzisiaj poruszymy temat łupieżu. Uważam, że przynajmniej jeden czytelnik mojego bloga na niego cierpi. Mnie też niestety dotknął ten problem. Jak wiecie, czynników powodujących łupież jest wiele. U mnie najczęściej to schorzenie wywołuje silny stres, którego niestety ostatnio nie mam mało. Z każdym takim nawrotem staram się walczyć. Niestety do tej pory nic nie dawało większego efektu, a uwierzcie, że stosowałam już prawie wszystko. Gdy dostałam, więc możliwość przetestowania szamponów przeciwłupieżowych od Catzy nie nastawiałam się, że w końcu coś mi pomoże. Myślałam, że znowu będzie to "bubel" i nic mi nie da. Czy było, tak jak myślałam?


Zacznijmy może jednak od tego, co zawierają te szampony, że mają działać przeciwłupieżowo. W ich składzie znajdziemy 1% pirytionanu cynku, który ma działanie przeciwbakteryjne i przeciwgrzybicze. Jak możecie zobaczyć na powyższym zdjęciu, rodzai tych szamponów jest dwa. Pierwszy jest klasyczny i przystosowany do każdego rodzaju włosów. Drugi jest do włosów przetłuszczających się. W jego składzie dodatkowo znajdziemy kompleks ziołowy.


Jak widzicie obydwa szampony zapakowane są w takie same buteleczki z zamknięciem typu "klik". Wolałabym, żeby posiadały pompkę, ale wszystkiego niestety nie można mieć prawda? Wersja do włosów przetłuszczających to biało-zielona butelka, a czerwono-biała zawiera produkt przeznaczony do każdego rodzaju włosów. Obydwa szampony mają taki sam zapach. Moim zdaniem pachną bardzo ładnie jakby hmm... słodką miętą :D To chyba dobre określenie. Ich konsystencja oraz kolor także są takie same. Szampony są leisto-gęste. Mam nadzieje, że wiedzie, o co chodzi. Nie przelewają się przez palce. Ich barwa jest moim zdaniem miętowa.



Czy szampony działają? Moim zdaniem tak. Jest tylko jedno ale. Producent twierdzi, że szampony są do codziennego stosowania. Moim zdaniem niestety się do tego nie nadają. Nie dość, że puszyły moje włosy, to jeszcze tylko potęgowały łupież. Zaczęłam, więc stosować je co kilka myć. Włosy oczywiście puszyły się nadal, ale co jakiś czas mogłam to znieść. Przy takim stosowaniu produkt zadziałał rewelacyjnie na problem łupieżu. Może nie pozbyłam się go całkowicie, ale w końcu nie sypie mi się z głowy przy nawet zwykłym chodzeniu. Uwierzcie, że problem był aż tak ogromny :D Pamiętajcie, jednak że każda skóra głowy jest inna. To, że u mnie akurat taki sposób stosowania szamponów sprawdził się lepiej, nie znaczy, że u was też tak będzie.


Męczycie się z łupieżem? Co najlepiej się u was sprawdza?

Cześć Kochani

Zaczęliście już wiosenne porządki? Ja właśnie dziś się za nie zabrałam. Przy okazji wypakowałam pozostałe rzeczy z kartonów, które walały się po piwnicy. Przez to okazało się, że mam całkiem sporo książek. Serio nie przesadzam, bo kolekcja jest naprawdę duża. Do tego jeszcze dochodzą książki z biblioteki. Miałam problem z ich ułożeniem, bo niestety mam mało miejsca, ale w końcu się udało.  Dzięki tym porządkom postanowiłam napisać dla was post właśnie na temat sposobów układania książek na półce.

źródło: grafika google

Pierwszy sposób to ułożenie książek kolorystycznie. U mnie to by się akurat nie sprawdziło, bo każda książka jest z innej bajki, ale jeśli macie sporo opowieści w jednym kolorze to moim zdaniem będzie to wyglądać fantastycznie. Dodatkowo, jeśli macie małe mieszkanie będzie to taką jakby dekoracją, na której na  pewno nie jedna osoba zawiesi oko.

źródło: google grafika Ułożenie według wielkości to moja kolejna propozycja. To właśnie na tę wersję się zdecydowałam. Takie ułożenie przypomina mi bibliotekę. Tylko że ta jest tylko nasza i w domowym zaciszu. Co jednak zrobić by książki tak ułożone nam się nie przewracały? Z pomocą przyjdzie nam podpórka do książek. Ich wybór jest ogromny. Możemy przebierać w kolorach oraz wzorach. Na pewno dopasujecie coś do wystroju swojego mieszkania.

Cześć. Trochę mnie tutaj mało, ale musicie mi to wybaczyć. Obowiązki pochłaniają. Nie mogę wam obiecać, że będę pisać częściej, ale mogę powiedzieć, że postaram się to zrobić. Wiecie, jednak że z tym jest różnie. Dziś bierzemy na temat firmę kosmetyczną Avon. Chyba każdy z was przynajmniej o niej słyszał. Ja jakiś czas byłam nawet konsultantką, ale jakoś mi to nie podpasowało. Sporo ludzi twierdzi, że kosmetyki z Avonu były dobre kiedyś, a teraz to badziew. Młodzież raczej sięga po marki bardziej hmm... "młodsze". Nie wiem jak je nazwać, ale zapewne wiecie, co mam na myśli. Ja jednak postanowiłam powrócić do kosmetyków z  Avonu i sprawdzić dla was ich teraźniejszą jakość.


Pod lupę wzięłam tusz do rzęs Avon True Colour Blackest Black. Jest on zamknięty w klasycznym odkręcanym opakowaniu. Jest ono bardzo minimalistyczne oraz eleganckie. Większa część opakowania jest w kolorze czarnym, a zakrętka i napisy w kolorze srebnym. Przyznam, że bardzo mi się podoba takie proste opakowanie. Wygląda na tusz z górnej półki, choć tak naprawdę kosztuje grosze. Szczoteczka tego tuszu jest elastyczna, dzięki czemu jest wygodna w użyciu.


Avon True Colour Blackest Black to tusz, który ma za zadanie perfekcyjnie wydłużyć i rozdzielić rzęsy. Zawarte w tym produkcie składniki, wzbogacone mikrowłóknami zapobiegną również osypywaniu się produktu. Czy tusz ten spełnił moje oczekiwania? Jak najbardziej. Gdybym nie wiedziała, ile on kosztuje stwierdziłabym, że jest to tusz ekskluzywny. Świetnie rozdziela rzęsy, jest widoczne także ich wydłużenie. Nie robi tak zwanych "pajęczych nóżek", które większość tuszów tworzy na moich dolnych rzęsach. Tusz nosiłam przez cały dzień i nie zauważyłam żadnego osypywania się. Stał się on moim ulubieńcem i bardzo często będę po niego sięgać. Możecie go zakupić w drogerii internetowej Kosmetyki z Ameryki. Ja na pewno zamówię sobie kolejne opakowanie za jakiś czas.

Marzec był miesiącem zmian w moim życiu. Okazało się, że kolejny raz zostanę mamą. Nie będę ukrywać, że sama jestem w szoku, ponieważ nie planowałam kolejnego dziecka, ale także się cieszę. Bo przecież dziecko to nie kara tylko cud. Skoro Bóg postanowił je dać trzeba je wychować na jak najlepszego człowieka :) To właśnie, dlatego było mnie tu troszkę mniej, bo przy okazji dobrej nowiny dowiedziałam się, że muszę na siebie uważać i niestety całą ciążę będę przyjmować leki. Wierzę jednak, że będzie dobrze.  By sobie jeszcze jakoś umilić ten przełomowy w moim życiu miesiąc i ogólnie troszkę się odprężyć zamówiłam sobie pudełeczko od Chillbox. Jesteście ciekawi, co się znalazło w jego środku? Jeśli tak to przewińcie post troszeczkę do dołu :)


KREM DO TWARZY FIGA- MOKOSH, 45.00 zł

Innowacyjny, a zarazem naturalny krem o apetycznym zapachu figi do regularnej pielęgnacji każdego typu skóry. Stworzony na bazie naturalnych olei i ekstraktów wykazuje silne właściwości nawilżające, regenerujące i odżywcze.


PEELING DO UST O ZAPACHU GORĄCEJ POMARAŃCZY- HANIA BEAUTY, 19.90 zł

Peelingi zapewnią Twoim ustom kompleksową pielęgnację- delikatne złuszczenie, odpowiednie nawilżenie, wygładzenie oraz odżywienie ust, a do tego ochronę przed niekorzystnymi czynnikami zewnętrznymi, na które jesteśmy narażeni. A przepiękny zapach pomarańczy zostanie na dłuuugo! Nic, tylko się całować.



NATURALNY ŻEL POD PRYSZNIC Z EKSTRAKTEM Z MELONA- LAQ, 14.00 zł

Łagodna receptura oparta na substancjach myjących pochodzenia roślinnego, wzbogacona z ekstraktem z melona zapewnia doskonałe oczyszczenie skóry bez jej przesuszenia. Dodatek ekstraktu z nasion lnu, płatków owsianych i mleka ryżowego zapewnia efekt gładkiej i nawilżonej skóry. Nie zawiera SLS, SLES, parabenów i silikonów. Za to zawiera cudowny zapach, który będzie się unosić jeszcze długo po umyciu.


KOREAŃSKA MASECZKA NA TWARZ "BRZOSKWINIA"- MOJAAZJA.EU, 4,95 zł
Ekstrakt z brzoskwini dostarczy aksamitnego rozświetlenia dla suchej i zmęczonej skóry, poprzez obfite nawodnienie, pozostawiając ją nawilżoną. Sprawi, że kolor skóry stanie się jasny i świetlisty. Woda lodowcowa pełna naturalnych minerałów z Islandii sprawi, że Twoja skóra stanie się jasna i czysta.